9/28/2013

Na półmetku

Zauważyłam wzrost wyświetleń bloga, więc domniemać mogę, iż więcej osób czyta moje biegowe perypetie. ;) Super, motywuje mnie to do pisania!
Z dniem jutrzejszym zakończę 6. tydzień przygotowań do Biegu Niepodległość, a jeszcze drugie tyle przede mną, a póki co....


Ostatnie treningowe dni sprawiają mi wiele radości! Nie, żeby wcześniej było źle, ale teraz jest wręcz rewelacyjnie! Na czwartek miałam zaplanowane 15 km w tempie 5:50 z 4 szybkimi setkami. Od samego początku biegło się niesamowicie lekko, wolne biegi pozwalają mi nieco bardziej skupić się na sylwetce i korygowaniu błędów. Totalnie zapomniałam o tempie, leciałam przed siebie, prostując się co i rusz, aż tu nagle po pierwszym kilometrze okazuje się, że biegnę o 42 sekundy za szybko. Próbuję zwolnić, ale zwalnianie do planowanego tempa męczy mnie nieziemsko. Nie chcąc psuć sobie treningu postanawiam dać nogom "wolną rękę" i pozwolić się nieść. ;) Trasa dopasowana do zaleceń na spokojne biegi, czyli sporo górek i pagórków. Okrążając Jezioro Wielochowskie mam sporo czasu na przemyślenia, w przyszły weekend w Lidzbarku jest
II Lidzbarski Bieg Przełajowy, jednak plan mówi jasno, nie 5.10 mam się sprawdzić, a tydzień później. Więc nie ma mowy, nie wystartuję. I tego dnia naprawdę żałuję, w końcu nigdzie nie biega się tak dobrze jak w rodzinnym mieście, jednak sobotni trening trochę zmieni moje podejście do tych zawodów, ale po kolei. Rundka wokół jeziora to jednak za mało kilometrów, muszę więc kilka dołożyć i do domu wracam przez Astronomów, czyli chcąc skończyć pod domem muszę jeszcze przebiec przez miasto. Ostatecznie pod furtką mam w nogach 14km 877m, a czas potrzebny na pokonanie tego dystansu to 1:19:13, więc średnie tempo wyniosło 5:19. Po treningu trzeba jeszcze trochę rozciągnąć rozgrzane mięśnie i czekać na sobotę, aby znów pobiegać. :)

I tak po wolnym piątku, czas na treningową sobotę. Co jest priorytetem dzisiejszego latania? 3x8minut po 4:30. Wychodzę z domu o 8:30, wcześniej wyliczyłam, że trening zajmie mi około 62min, więc powinnam zdążyć na lidzbarski stadion na zajęcia Biegam Bo Lubię. Po rozgrzaniu mięśni przystępuję do działania, ścieżka rowerowa staje się moją bieżnią. Z każdym kolejnym odcinkiem czuję się coraz pewniej, a przerwy które je dzielą wydają mi się okropnie długie, ale zdaje się, że ten odpoczynek jest w takich treningach kluczowy, więc w żaden sposób go nie skracam, robię jak każą. Po wykonaniu swojej roboty, pędzę na stadion, a tam? Pustka! Przynajmniej na początku tak mi się wydawało, jednak bardzo się nie mylę. Na stadionie wraz ze mną zameldowało się dzisiaj 6 biegaczy. Dołączam do już truchtającej grupy, padło hasło, aby przebiec jedną pętle (czyli 5km) z przyszłotygodniowych zawodów, "super" myślę sobie, ale zanim wypuścimy się w teren standardowe kilka chwil dla mięśni. Gdy nogi, ręce, szyja i wszystko inne jest rozciągnięte możemy lecieć na przełaje, oj prawdziwe przełaje! Początek trasy błotnisty, zamiast butów do biegania polecane są gumaczki ;) Jednak odcinek ten nie jest długi i po chwili znajdujemy się na leśnej ścieżce, jest płasko, więc można by pomyśleć "rewelacja". Biegniemy przed siebie, rozmawiamy i tak pokonujemy 2km, w końcu przebiegamy koło gospodarstwa, a tam witają nas 2 duże psy, które wcale nie są mile do nas nastawione. Na szczęście bez ofiar udaje nam się przemknąć przy "szczeniaczkach". Trasa wydaje się nie być zbytnio wymagająca, podbiegi, które pokonujemy są dla każdego. Wybiegamy na asfalt, więc jak dla mnie w ogóle rewelacja. Ale to nie koniec pętelki, przygoda z asfaltem szybko się kończy. Znów wbiegamy w las, "na dzień dobry" wita nas górka, wbiegamy, trzymając się szlaku, skręcamy w prawo, a tam... ogroooooomna góra! Wbiec na nią to nie lada wyzwanie, ja się poddaje i postanawiam wejść, gdy w końcu jestem na szczycie okazuje się, że to nie koniec, bo przecież skoro jesteśmy na szczycie to jeszcze musimy znaleźć się na dole, zbieganie to nie jest moja mocna strona, szczególnie, gdy jest tak stromo.Udało się zbiec, a nie sturlać i bez kontuzji, po kolei meldujemy się na dole. Przed nami jeszcze ok. kilometr do naszej mety, a półmetka dla zawodników. W końcówce spotykamy się z jeszcze jednym stromym zbiegiem, który wita nas przy samym stadionie. Na koniec kilka ćwiczeń i rozchodzimy się do domów.
Moje odczucia, co do II Lidzbarskiego Biegu Przełajowego nieco się zmieniły, jednak cieszę się, że tydzień później będę się sprawdzać, gdyż tempo w jakim muszę przebiec swój sprawdzian mieści się w przedziale 4:24 - 4:30, a na tej trasie jest to nie do osiągnięcia (dla mnie:) ), nie znając trasy na pewno bym się na taki bieg nastawiała, a po wszystkim tylko bym się denerwowała.
Z drugiej jednak strony szkoda, że nie pobiegnę. Fajna zabawa mnie omija, bo tylko w kategorii zabawy mogłabym potraktować te zawody. Bądź, co bądź nie ma miejsca jak dom i zawody w rodzinnym mieście. A za startujących BBL'owiczów i AKB'owiczów będę mocno trzymać kciuki :) Ale póki co rozgrzewam kciuki do zaciskani przed jutrem! Za grupą Lidzbarczan startujących w 35. Maratonie Warszawskim oraz za mojego brata, który maratoński dystans pokonywać będzie w Berlinie!






9/26/2013

Recepta na zdrowie? Bieganie!

Ubiegłoroczna edycja I Biegu Oliwskiego
Wirusy atakują! Otaczają mnie w większości przeziębieni ludzie,którzy "ciągają" nosem, skarżą się bóle mięśniowo-stawowe, dokucza im ból gardła i podwyższona temperatura ciała i choć zarazić się nie jest trudno to pochwalić się mogę, że mi od 2 lat takie dolegliwości nie są znane (obym nie powiedziała tego w złą godzinę). To chyba nie jest przypadek, że od 2 lat biegam :) I to jest moja recepta na zdrowie! We wczorajszym wydaniu wiadomości radiowych padło stwierdzenie, że wystarczy pół godziny kilka razy w tygodniu truchtu, marszobiegu, aby wzmocnić organizm. Podpisuję się pod tym obiema rękami i nogami! Według mnie łatwiej jest poświęcić trochę czasu na świeżym powietrzu niż później zmarnować tydzień w łóżku, faszerując się "chemią". Sama już nie mogę się doczekać, kiedy będę przemierzać sopockie szlaki, morska bryza, cisza poranka, ja i moje bliźniaki :) Już niedługo! Póki co przemykam ulicami Lidzbarka.
I tak oto na ostatni wtorkowy trening zaplanowane miałam 2km rozruchu, aby później biegać 5x5min  w tempie 4:20, czyli około 1155m do przebycia w jednej sesji. Szczerze mówiąc nieco stresują mnie takie treningi, ponieważ nigdy nie jestem pewna czy podołam. I niestety, pierwszy akcent szybkościowy nieco wolniejszy niż wynika z założeń, po
Smakowita nagroda :)
pierwszym kilometrze moje tempo biegu wynosi 4:27, a w pozostałe 33 sekundy pokonuję 139 metrów. 3,5 minuty czynnego odpoczynku i czas znowu przyspieszać. Tym razem jestem w pełni sił i śmiało przebiegam 1190 metrów, moje samopoczucie się poprawia i odzyskuję wiarę w siebie. Być może pomógł deszcz, a może był to pewien pan na rowerze, który na mój widok krzyknął "dobrze, przynajmniej twardzi jesteśmy!", jak już wspomniałam niewiele mi potrzeba, aby zmotywować się do wykrzesania z siebie więcej siły. Pan pojechał w swoją stronę, ja podążyłam przed siebie i po kolejnej przerwie, znowu czas na mocniejszy akcent. Ulewa rozpętała się na dobre, zmoczyło mnie niemiłosiernie, ale w czym miałoby mi przeszkadzać takie orzeźwienie? Wręcz mi to pomaga i kolejny odcinek to znowu mocniej niż trzeba i po 5 minutach Garmin melduje, że przebiegliśmy 1189m. Cieszę się do siebie, chociaż wiem, że jeszcze musi wystarczyć mi sił na kolejne 2 akcenty. W ciągu przedostatnich 300 sekund pokonuję 1158 metrów, a ostatni odcinek mierzył 1134m . Nie zawsze udaje mi się wybiegać tyle, ile trzeba, jednak nie poddaje się! Przygotowuję się, aby w 11 listopada w Gdyni pobiec jak najlepiej! :) Już 13 października II Bieg Oliwski, a mój plan zakłada, że właśnie w ten weekend potrzebuję się sprawdzić - okazja idealna, a w ubiegłym roku za 2 miejsce w kategorii otrzymałam nietypową statuetkę, niezwykle praktyczną, którą był Chleb Oliwski :) Mile wspominam bieg, więc dokonam wszelkich starań, aby zdążyć z zapisami i w tym roku również wystartować.


9/18/2013

Lidzbarczanie doceniają bieganie

Najnowsze ścigacze-motywatory
Jakże przyjemnie biega się po lidzbarskich szlakach! A to wszystko za sprawą uprzejmych przechodniów/kierowców/kolarzy :) Ostatnio spotykam się z samymi miłymi gestami, za co wszystkim serdecznie DZIĘKUJĘ. Podczas niedzielnego treningu, kiedy biegłam za Lidzbarkiem w stronę Laudy zatrzymał się samochód, a kierowca schylił głowę i bił mi brawo, powiem szczerze przysporzyło to mi tyle szczęścia, że uśmiech przez kilka kolejnych kilometrów nie schodził mi z twarzy. Ale to nie wszystko w tym tygodniu również lidzbarczanie mnie motywowali, akurat po 2-kilometrowym roztruchtaniu zaczynałam pierwszy mocny odcinek, gdy mym oczom ukazał się pan z podniesionym kciukiem i przywitał słowami "Tak trzymaj!", podziękowałam i poleciałam dalej ciesząc się sama do siebie, ale to nie koniec motywacji tego dnia, skoro mile przywitano mnie na "bieżni" między Lidzbarkiem a Wielochowem to również podczas 6. tysiączka, czyli ostatniego mocniejszego akcentu tego dnia, pożegnano mnie niemniej sympatycznie, a zrobiła to tym razem płeć piękna jadąca na rowerze :) Na prawdę zwykłe "brawo" wystarczy, aby wykrzesać ze mnie takie pokłady energii, o jakich sama nie mam pojęcia. :) Jeszcze raz dziękuję wszystkim!

Wracając już do biegania,no więc plan na miniony tydzień nie wymagał ode mnie zbyt wiele:
  • wtorek - spokojne 12 km
  • czwartek- 8, jednak nieco szybszych, tysiączków
  • sobota to oczywiście BBL, ale zanim kilkanaście kilometrów rozbiegania
  • a na koniec tygodnia znów spokojne 10 km 
Szczerze mówiąc ciężko wychodziło mi się na treningi, gdyż w głowie ciągle była myśl, że jeszcze muszę się uczyć, ponieważ w poniedziałek miałam jeszcze jeden egzamin, jednak ta chwila na treningach na tyle odświeżała mój umysł, że udało się i zdałam! Zasłużyłam więc na nagrodę! A jaki jest najlepszy prezent dla biegacza? Masa różnych :) Jednak ja sprawiłam sobie nowy motywator, czyli nowe buty, do mojej kolekcji dołączyły super ścigacze - Adidas Adizero Tempo 5! Mamy za sobą pierwszy trening i na chwilę obecną mogę powiedzieć, że są rewelacyjne :) Oby tak dalej, a życiówki będziemy zdobywać.

9/07/2013

Witaj Polsko!

Wróciłam! W końcu jestem w Polsce, w domu, w Lidzbarku :) Co prawda dokładnie tydzień temu przyjechałam, więc już mam w nogach treningi na lidzbarskiej ziemi, ale nie tylko lidzbarskiej. Po 8 tygodniach pracy należał się odpoczynek, błogie nic nierobienie - wybraliśmy morze :) Ale w czasie realizacji planu nie ma mowy o wolnym od biegania. Tak więc wtorkowy trening odbył się na trasie Jantar - Stegienka. Jak przywitało mnie morze? Wietrznie! Część zasadnicza treningu to 5x5 minut w tempie 4:20, o ile 3 pierwsze odcinki przebiegły idealnie, tak 2 ostatnie należały do nieco słabszych. Siła wiatru mnie pokonała, zdarza się, że przyjemny wiaterek jest moim kompanem, jednak ten okazał się przeciwnikiem! Po części zasadniczej rozbieganie i powrót do pensjonatu, a w pokoju już czekało na mnie pyszne śniadanie. Co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Wyjść na spacer i to nie byle jaki, bo aż 15-kilometrowy. Aktywny odpoczynek to jest to, co lubię!
Cóż szykował plan na kolejny dzień treningowy? Nic trudnego, sama przyjemność, spokojne 15 km, a że było spokojne to szczerze mówiąc nie mam nic konkretnego do opisania.
Dzisiaj działo się już więcej, gdyż część główna to 2x8 minut po 4:30/km. Udało się i byłam z siebie dumna. Na pierwszym odcinku po kilometrze Garmin wskazał idealnie trafione tempo co do sekundy. Drugi już nieco szybszy (11 sekund), ale do podkręcenia tempa zmotywowała mnie pewna pani, która pojawiła mi się na horyzoncie, po prostu chciałam ją przegonić, już długo się nie ścigałam, włączył się instynkt. :) W ramach roztruchtania udałam się na stadion na zajęcia Biegam Bo Lubię. Zawsze, gdy jestem w domu (tak, tak, wakacje nad morzem już dobiegły końca) rezerwuję ten czas na wspólne ćwiczenia z lidzbarskimi biegaczami. Do końca września zostaję w Lidzbarku, także z pewnością jeszcze 3 razy się tam pojawię. Zachęcam wszystkich lidzbarczan do wspólnego truchtania na stadionie - solidna dawka endorfin gwarantowana dla każdego! :)