1/30/2014

Znikam z biegowych ścieżek

Sesja zmierza ku końcowi, a to oznacza, że będę miała w końcu więcej czasu. Dawno nie pisałam nowych postów, ale to ze względu na studia, co jednak wcale nie oznacza, że nie biegam. Oczywiście, że biegam! Mój ostatni post nawoływał zimę i co się stało? Następnego dnia spadł śnieg, przyszły siarczyste mrozy. Ale skoro egzaminy nie spowodowały odstawienia butów to na pewno nie uda się to zimie, na którą de facto czekałam. Mam swój śnieg, mam swoje zasypane chodniki i chociaż nie biega się łatwo, a po treningu czuję każdy mięsień to wiem, że warto, a gdy przyjdzie wiosna wierzę, że będą efekty.
Wczoraj podczas treningu spotkała mnie nietypowa przygoda. Biegnąc zauważyłam nisko lecącego łabędzia, był to dość nietypowy widok, bo zwierzę szybowało na wysokości maksymalnie 2 metrów od ziemi. Kiedy dobiegłam do skrzyżowania, nad którym leciał,  już siedział on przy drodze. Był to młody ptak, kilka razy próbował się podnieść, jednak nie udało mu się to. Zatrzymałam się i zastanawiałam się, co mogę zrobić. Zadzwoniłam pod numer alarmowy na straż miejską, dodzwoniłam się do Sopotu, a że byłam w Gdańsku to pani podała mi numer do gdańskiego oddziału.
Bliźniaków emerytura coraz bliżej
Po kilku próbach dodzwoniłam się i dyżurny wyjaśnił mi jak łabędzie zachowują się zimą, ponadto dodał, że jeśli zwierzę nie jest ranne to oni nie mają patrolu, który mógłby wysłać, przyjeżdżają jedynie, gdy ptak ma obrażenia i wtedy ukrócają mu cierpienie, pan dodał, iż niedaleko jest zbiornik wodny, więc ptak sobie poradzi. Szkoda mi było młodego łabądka, ale już w żaden sposób nie umiałam mu pomóc, a  cała sytuacja zajęła mi ponad 20 minut i sama niemiłosiernie wymarzłam, co jak co, ale biegowe wdzianko zbyt ciepłe nie jest, jeśli pozostaje się w bezruchu. Poleciałam więc dalej, kontynuując trening, zrobiłam jedną pętelkę ParkRuna i kierowałam się w stronę domu, a nadmorskie alejki były tylko dla mnie. Po drodze spotkałam jedynie panią na biegówkach, 3 biegaczy i 2 przechodniów. Gdzie się podziali wszyscy ludzie?
Piszę o swoich treningach, a tytuł posta mówi, że znikam ze ścieżek. Owszem, przez 2 tygodnie nie przyłapie mnie nikt na bieganiu, ale tylko w Polsce. Pakuję swoje biegowe odzienie i wyruszam na zachód. :) Czas trochę pobiegać z bratem i tatą. Ich zima oszczędza, trzeba im ją dostarczyć! A nóż się uda wystartować w Wooldereslopen 2014 ? :) Zobaczymy, póki co cieszę się na myśl o wyjeździe.

1/16/2014

Zimo, przyjdź!

I siła się robi!
Dawno, dawno temu powiesiłam na ścianie plan, przygotowujący do maratonu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam czy wystartuję na Królewskim Dystansie, ale uznałam, że czy pobiegnę czy nie to przyda się chociażby jako motywacja do treningów. Teraz, kiedy wiem, że stanę na starcie Orlen Warsaw Maraton postanowiłam, że będę go realizować. Plan jest 12-tygodniowy, a więc od poniedziałku zaczynamy! (właściwie to od wtorku, bo poniedziałek jest wolny:) )

Dziś przede mną ciężki dzień na uczelni, więc zaraz lecę na trening. Trochę się odstresuję i wszystko będzie dobrze (oby). Nic nie działa uspokajająco tak jak bieganie. Co prawda za oknem jeszcze szarówka, temperatura ujemna, ale cóż to jest -1 stopień, kiedy biegało się przy -28 :) Pamiętam jak bardzo marzłam wychodząc z domu, ciężko się oddycha w takich warunkach, buff również sprawdza się tylko na krótko, bo po chwili zamarza. Rzęsy zawsze miałam zamarznięte i oszronione, ale kiedy po treningu w takich warunkach wracałam do domu poziom satysfakcji przewyższał wszystko! Kiedy inni jęczą, że w takim mrozie nie można biegać, trzeba sobie odpuścić, Ty zakładasz buty i idziesz na biegowe ścieżki i pokazujesz, że jednak można :) Lubię te spojrzenia ludzi z ciepłego samochodu, których wyraz twarzy mówi "jesteś nienormalna". Owszem, jestem, bo czekam na śnieg do pasa. Zima to zima!
MIŁEGO DNIA WSZYSTKIM ŻYCZĘ.

1/13/2014

Biegać zawsze warto

Wczoraj jeszcze zielono
Trójmiasto odwiedziła zima! Chociaż, patrząc na prognozy to długo nie zabawi. Jeszcze wczoraj, kiedy wychodziliśmy z Szymonem na trening (biegowo-rowerowy) nic nie wskazywało na to, że dziś będę biegać w zimowej aurze. Nie powiem, wczoraj pogoda była mało ciekawa, żeby nie napisać fatalna. Wiatr, deszcz i grad jednak nas nie zniechęciły i nie powstrzymały od odrobiny ruchu. Tym razem zmieniliśmy kierunek biegu i ruszyliśmy w stronę Gdańska, udając się do Nowego Portu. Udało nam się odwiedzić miejsca, w których dotychczas żadne z nas nie miało okazji być. Super jest tak zwiedzać, szczególnie razem :) W drodze powrotnej, jednak myśleliśmy już o ciepłej herbacie i gorącej kąpieli. Mimo brzydkiej pogody na trójmiejskich alejkach mijaliśmy całą rzeszę biegaczy. Super, że bieganie wygrywa z warunkami atmosferycznymi. A tak właściwie, analizując to krok po kroku to deszcz, plucha, zawierucha, szarość, burość i ponurość powinny namnożyć ilość osób aktywnie spędzających czas. Dlaczego? Ponieważ wymienione okoliczności sprawiają, iż ludzie popadają w depresje, "nicmisięniechcenie" i różne inne negatywne stany, trzeba więc zadbać o odpowiedni poziom endorfin, aby
A to już dzisiejsza "siłownia"
wrócić do "życia", a jak najlepiej naładować się hormonami szczęścia? No oczywiście, że je wybiegać. Chociaż szczerze mówiąc ja na dzisiejszym treningu cierpiałam katusze, a to za sprawą podbiegów, które sobie dziś zafundowałam. Wychodząc na trening nie miałam ich w planie, ale po drodze pomyślałam, że może by porobić coś niż tylko nabijać kilometry. O szybkości nie było mowy, na dzisiejsze bieganie można by było nałożyć łyżwy, alejki były oblodzone, a piasek tylko na środku ścieżki. W myślach zaczęłam rozważać opcje schodów, to też uważałam za mało rozsądny wybór, ale szczerze tęskniłam za nimi. Ich widok za bardzo mnie nie przeraził, trochę śniegu, drewniane elementy śliskie, ale zadanie wykonalne. Przystępując do zadania uznałam, że zrobię od 6 do 10 powtórzeń. Marzyło mi się 10 razy wbiec na nie, ale już przy 3 wspinaczce zwątpiłam. Męczyłam się niemiłosiernie, mimo że ani razu nie udało mi się ich pokonać szybciej niż 11 sek. Ostatecznie wykonałam założone minimum i ruszyłam dalej, aby jeszcze trochę polatać. Jednak dalsza część treningu nie była już przyjemna jak przed schodami. Serducho już do końca było przyspieszone, a nogi obolałe. Każdy kolejny podbieg na trasie jak za karę, ale koniec końców udało się skończyć trening z uśmiechem na twarzy, bo BIEGANIE JEST SUPER :)

1/09/2014

Radio zamiast brata


Brat mi wyjechał i straciłam towarzysza do treningów! :( Od dłuższego czasu biegaliśmy razem, a bez Michała zrobiło się inaczej, przyzwyczaiłam się do naszego całotreningowego gadania. Brakuje mi obecność drugiego biegacza, więc od niedawna na treningi zabieram telefon, słuchawki i włączam radio. Już kiedyś to praktykowałam, ale niekoniecznie się sprawdzało, a teraz jak z bratem nie mogę dyskutować to chociaż niech panowie i panie z jednej ze stacji radiowych do mnie mówią, czasem nawet sobie śpiewam, ale tylko wtedy, gdy jestem na pustkowiu i w promieniu 1km nie ma żadnej żywej istoty. :)
Treningi w nowym roku póki co - jest moc! W poniedziałek naprawdę miałam wyjątkowy przypływ energii, aż zaczęłam się martwić, aby forma nie przyszła zbyt wcześnie, bo do Orlen Warsaw Marathon jeszcze 94 dni. Poniedziałkowy trening nie dość, że wyjątkowy, bo w ten dzień nie biegam to jeszcze ostatni w Lidzbarku Warmińskim, więc postanowiłam trochę pozwiedzać okolice i wybrałam się w częściowo nieznaną trasę. Jak wyglądała można zobaczyć na zdjęciu, wszelkie szczegóły na moim run-log'u (http://run-log.com/profiles/profile/monika_92/), a biegło mi się rewelacyjnie, początkowo dosyć spokojnie, ale kiedy na
12. km weszłam na nieco wyższe obroty i tempo było poniżej 5min/km chciałam utrzymywać taką prędkość. Uznałam, że nawet wiatr mi w tym nie przeszkodzi, no i jeśli się coś bardzo chce to tak jest. Cieszy mnie fakt, że jestem w stanie przyspieszać nawet wtedy, kiedy organizm już jest podmęczony. Do domu wróciłam niesamowicie szczęśliwa, a po takim treningu dzień do końca jest udany.
Po powrocie do Trójmiasta czas powrócić na tutejsze trasy. Tym razem już bez sms'a "Zakładam buty i lecę :-)", na nikogo też nie czekałam, przy wejściu numer 28 nie zatrzymywałam się, po prostu poleciałam dalej. Gdańsk-Sopot-Gdynia znów tu jestem i 5 razy w tygodniu pojawiam się na tutejszych ścieżkach! Muszę ciężko trenować, żeby po powrocie brata móc dalej z nim biegać :)
W najbliższy weekend planuję pobiec w ParkRun'ie, ciągle nie wiem na który się zdecydować - gdański czy gdyński? A w niedzielę wybieram się na wspólny trening do Orlen Warsaw Marathon :-) Także szukam towarzyszy biegaczy, żeby chociaż czasem z kimś polatać, no cóż człowiek to istota społeczna.

1/06/2014

Małe podusmowanie tego, co za mną

Święta za nami, nowy rok rozpoczęty, a na moim blogu cisza. Fakt, dawno nic nie pisałam, ale to nie znaczy, że odpuściłam bieganie, wręcz przeciwnie, zwiększam kilometraż, to wszystko za sprawą św. Mikołaja, który postanowił obdarować mnie pakietem startowym na Orlen Warsaw Marathon - tak jest, w kwietniu jadę do Warszawy!!! Plan do wykonania konkretny, gdyż strefa czasowa jaka została mi wyznaczona to 3:30-3:45, myślę, że jeśli zdrowie pozwoli i motywacja do treningów nie zniknie to wszystko jest do wykonania. Mam swoje pewne plany i marzenia związane z tym startem, ale nie chcę zapeszać, więc póki co zostawię je dla siebie.
Z racji, iż jest to mój pierwszy post w 2014 roku, pozwolę sobie na małe podsumowanie. W przeciągu minionych 12 miesięcy wykonałam 206 jednostek treningowych, przebiegając niemalże 2367km, spędzając prawie 2012 godzin na ścieżkach biegowych. Najważniejszym startem był 12. Cracovia Maraton ukończony w czasie 3:50:58, przygotowując się do biegu w Krakowie, sprawdzałam się podczas 8. Półmaratonu Warszawskiego i
wtedy ustanowiłam swoją życiówkę, która wynosi 1:42:50. Jeśli chodzi o biegi na krótszych dystansach to swój PB na 10 km wybiegałam w Gdyni i pokonanie tego dystansu zajęło mi 45:31.
Najmilej wspominanymi zawodami będzie IX Lidzbarski Bieg Uliczny, chyba nic lepiej nie zapisze się w pamięci niż zwycięstwo w rodzinnym mieście i tytuł Najlepszej Lidzbarczanki. :)
Podsumowując, 2013 rok to 4 5-kilometrowe biegi, 7 startów na dystansie 10km, 1 ćwierćmaraton, 1 bieg 15-kilometrowy, 3 półmaratony, 1 maraton.
A przede mną? Ciekawie zapowiadający się rok, oby jak najbardziej biegowy, aby udało uchronić się przed kontuzjami. :)