Po maratonie w Krakowie odczuwaliśmy wielką radość, mi dzisiaj wystarczył zwykły 15-kilometrowy trening :) |
Od środy nie biegałam i można powiedzieć, że prowadziłam mało sportowy tryb życia. W tym tygodniu wszystko wraca do normy. Poniedziałek jeszcze wolny, standardowo, jak zawsze. Ale na myśl o dzisiejszym treningu nogi aż mi się rwały. Wstałam, wciągnęłam banana, zapiłam sokiem z buraków i chwilę później już łapaliśmy z Garminem satelity. Zastanawiałam się nad dystansem, może by tak półmaratonik? Jednak nie ma co zaszaleć, standardowa 15stka wystarczy. Z takim założeniem ruszyłam, początek z wielkim uśmiechem na twarzy, cieszyłam się sama do siebie. Było mocniej niż zazwyczaj, zaczęłam od tempa 4:53, aby na kolejnym tysiączku przyspieszyć do 4:46. Poleciałam w stronę Wielochowa, tam postanowiłam obiec jezioro. Byłam zachwycona, przebiegałam kolejne kilometry, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Znowu czułam to, czego mi ostatnio brakowało - radość z biegania! Powoli odczuwałam zmęczenie, ale pokonywanie barier ciała dawało mi radość. Słoneczko zaczynało coraz bardziej grzać, ja z Wielochowa postanowiłam polecieć prosto na Redy. Tam tempo nieco spadło, przez chwilę nawet lewa półkula coś mi szeptała, pytając czy to naprawdę jest takie fajne? Ale tak, właśnie tak, było rewelacyjne! Biegłam, planując najbliższe starty i treningi. Pomyślałam nawet o całkiem długim wybieganiu w przyszłym tygodniu. Mam w sobie tyle pozytywnej energii, że pomyślałam, że mogłabym obiec cały świat. Jednak jeszcze nie dzisiaj ;) Póki co z Red wybiegłam w Laudzie i stamtąd już prosto do domu. W sumie pokonałam równo 15 km w czasie 1:14:39 i najważniejsze już chcę znowu biegać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz