|
Nareszcie mogę biegać! |
Lenistwo uważam za zakończone! Ostatni tydzień należał do tygodnia regeneracji i odpoczynku. Po wspomnianym międzynarodowym treningu wolałam nie narażać nogi na większy ból i pogłębianie kontuzji. Ale okres laby minął i od wczoraj już nie biegam, od wczoraj trenuję i realizuję plan, przygotowujący mnie do Biegu Niepodległości w Gdyni. Przyznam się szczerze, że obawiałam się wtorku. Emocje były niemalże takie same jak przed zawodami. I kiedy o godzinie 6:01 Garmin był gotowy, ruszyliśmy. Wspaniałe uczucie, tego mi brakowało, nogi niosą same, a na twarzy maluje się uśmiech. Co z nogą? Bez problemu, aktualnie nie dokucza, bólu nie ma. To tym bardziej potęguje chęć do przejścia do części zasadniczej treningu, ale jeszcze trochę, najpierw roztruchtanie, czyli 2 km w średnim tempie 5:30/km i w końcu koniec z zabawą czas nas bieganie! Pierwsza 5-minutowa przebieżka prawie tak jak trzeba 4:18/km i 1144m, a w nogach ciągle świeżość, druga w przeciwną stronę i może trochę z wiatrem, a po pokonaniu kilometra Garmin mówi, że uzyskane tempo to 4:10, więc jeszcze 50 sekund biegu, a to w sumie daje 1170m, trzeci odcinek również jak mi się wydawało "pod wiatr" i czas identyczny jak podczas pierwszej przebieżki,jednak metraż większy o 17 jednostek, a przede mną jeszcze jedna, już wolniejsza od poprzedniej o 5 sekund na kilometrze, a na całym odcinku 28m mniej. Po części głównej zostaje jeszcze 2 km rozbiegania, czyli akurat tyle ile dzieli mnie od domu. Endorfiny w końcu zostają uwolnione! Tego mi brakowało :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz