8/02/2013

Zmęczenie, upał, trening mimo wszystko

To już połowa pobytu w Niemczech za mną! Niesamowicie się cieszę na samą myśl powrotu do domu, jednak jeszcze 28 dni. Nie ma czasu na bujanie w obłokach, trzeba biegać. A ostatni trening należał do jednych z trudniejszych, a przecież plan był taki, aby przebiec spokojnie 14 km, nic więc trudnego mogłoby się wydawać. Jednak problemy zaczęły się już wraz z podniesieniem powiek, oj jakże nie chciało mi się wstawać. To za sprawą pracy, bowiem zamiast do 17:00 pracowaliśmy do 21:00, jednak ostatnio w moje motto to "systematyczność kluczem sukcesu", więc wstałam, zjadłam, wybiegłam. Podczas lokalizowania satelity wydawało mi się, że już jest ok i nawet czułam się
wyspana , więc po 1-wszym kilometrze zaczęłam nabierać podejrzeń, iż mój Garmin zaczyna się psuć, albowiem według niego tempo wynosiło 6:17/km !!! Nie pamiętam, kiedy ostatni raz biegałam z prędkością 9,55 km/h. Pomyślałam, że może za szybko wybiegłam, że mój współtowarzysz nie zdążył dokładnie określić mojego położenia i stąd ta gafa i zapewne na drugim kilometrze poprawi się i pokaże mi niewyobrażalnie szybkie tempo, aby poprawić swój błąd, jak to miał w zwyczaju. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że drugi tysiączek pokonałam w 5 minut i 50 sekund, nie czułam, że biegnę, aż tak wolno. A jednak... Moje ciało ciągle jeszcze spało, ale wcale nie chciałam zmuszać się do szybszego biegu. Do czasu wdrożenia planu pozostały ponad 2 tygodnie, zatem mam prawo na takie lenistwo. :) Ostatecznie trening zakończyłam mając w nogach 14 km 007 m, zajęło mi to 1:15:36.

A już jutro planuję po raz kolejny przekroczyć granicę niemiecko
- holenderską w bliźniakach. Co prawda nie jestem do końca pewna swoich planów, gdyż do tej pory
 jeszcze nie wiem czy jutro pracuję czy też nie. Gdybym nie pracowała również mogłabym biec do Oldenzaal, jednak wtedy musiałabym zacząć trening o godzinie 14, a w obecnych warunkach pogodowych jest to niemalże niemożliwe, gdyż słupek rtęci dzisiaj przekroczył 36 kresek. Upały znowu wróciły do Bad Bentheim, na szczęście o 6 rano jest o połowę chłodniej! Nie ma zatem wyjścia trzeba biegać o świcie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz