8/10/2013

Nie ma cwaniaka na bliźniaka!

Nadszedł sobotni poranek, nic nie zakłóca snu, budzik wyłączony, mimo wszystko budzę ok. 5, tata wstaje na bieganie, ja tak wcześnie nie muszę się zrywać, mogę jeszcze trochę pospać, to "trochę" to... hm, 3 godziny! Dopiero o 8 wybija pora na mój trening, gdzie pobiec? Niby sobota wolna, ale pojadę do Oldenzaal, nie do pracy, pod pracę. Gdy o 9 wszyscy się zbierają do swoich obowiązków, naciskam "START" w Garminie i lecę. Tym razem z Holandii do Niemiec. Pogoda rewelacyjna, biegnie mi się swobodnie nie forsuję tempa. Po drodze mijam miejscowych biegaczy, a właściwie biegaczki :) Na trasie dominują kobiety. Mimo iż większość trasy stanowią podbiegi jest w porządku. Cieszę się chwilą, przeliczając dni do powrotu do Polski. Zostało niewiele, uśmiecham się, pokonując kolejne kilometry, aż moim oczom ukazuje się tablica "Bundesrepublik Deutschland". Zatrzymuję się, aby zrobić zdjęcie i to był mój największy błąd! Po zakończeniu tej czynności, przystępuję do biegu i BOOM! spada na mnie jakby grom z jasnego nieba, znów pojawia się ból w kolanie. Dokuczał mi on jakiś czas temu, ale zwykle pojawiał się w końcówce treningu i w żaden sposób nie nieumożliwiał mi kontynuowania biegu. Teraz zupełnie coś innego, udaje mi się jedynie przebiec na drugą stronę ulicy, aby tam ponownie się zatrzymać. Kilka ćwiczeń rozciągających i decyduję się na
kontynuację treningu. Ciągle czuję jakby rwanie, w żaden sposób się nie pogarsza, ale jednak stanowi pewien dyskomfort. Przebiegam jeszcze ok. 5 km i mówię sobie "koniec" resztę treningu trzeba pokonać spacerem. Co prawda do domu pozostało ok. 4 km, ale nie narażam się bardziej. Może rzeczywiście trzeba będzie na trochę "zwolnić"? Nie wyobrażam sobie całkowitego odpuszczenia, myślę o jakiś treningu zastępczym. Przeszperam fora biegowe, może tam coś uda mi się znaleźć na ten temat.
 Ostatecznie dziś udało mi się pokonać 16 km i za ten bieg zdobyć Kinder Niespodziankę! Nie jedną, a 5 :) Szukałam ich od 5 tygodni i w czasie dzisiejszego treningu w końcu udało mi się je wypatrzeć :) Co prawda czekolada leży na półce, większą frajdą są zabawki! Ale zjeść coś też trzeba było, więc dzisiejszy pobiegowy posiłek stanowiły borówki, pychota! A na deser bułka z truskawkami - było warto! :)

4 komentarze:

  1. Witam, śledzę bloga Twojego brata i natrafiłam na Ciebie.;)
    Jako, że też jestem biegającą dziewczyną, mam do Ciebie kilka pytań.
    Wiem, że studiujesz i biegasz rano. Czy to Ci nie przeszkadza, jeśli chodzi o zajęcia? Wyrabiasz się z kąpielą, śniadaniem i tym podobnymi sprawami?
    No i czytałam, że wprowadzasz jakiś plan. Chciałam się dowiedzieć, czy układasz go sobie sama, czy masz go z jakiejś strony? Ja też mam zamiar się przygotować do maratonu w następnym roku i stąd moje pytania.; )
    Pozdrawiam serdecznie i powodzenia na biegowych ścieżkach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, bardzo się cieszę, że trafiłaś do mnie :)
      A jeśli chodzi o bieganie przed zajęciami to nie ma żadnego problemu, a wręcz jest lepiej, po porannym treningu o wiele lepiej się czuję. Jako że dopasowuje treningi do zajęć to nie mam problemu z wyrobieniem się, po bieganiu zawsze mam jeszcze minimum godzinę dla siebie :)
      W kwestii planu, przygotowując się do maratonu nie realizowałam żadnego planu. Wiedziałam, że muszę biegać dłuższe dystanse i w zależności od dnia i samopoczucia dobierałam dystans, raz w tygodniu robiłam szybkość, a w niedzielę długie wybieganie. Dopiero od wtorku zacznę wdrażać swój pierwszy plan treningowy, który dostałam od znajomego z klubu, a oparty jest o trening ze strony bieganie.pl

      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Więc przykładowo, jeśli masz zajęcia na godzinę 8, to wstajesz o której? I czy jesz śniadania przed biegiem? ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli miałam na 8 to musiałam o 7 wyjechać, tak więc wstać musiałam o 4, aby coś zjeść, w moim przypadku najczęściej była to bułka z dżemem truskawkowym, bądź owsianka i do tego zawsze kawa. Jednak wstawanie o tak wczesnej porze zdarzało mi się bardzo rzadko. Teraz zaczynając pracę o 8:30, wstaję o 5 i do tej godziny mój organizm już się przyzwyczaił.

      Usuń