7/09/2013

Lidzbarskie bieganie

Ostatnio bardzo zaniedbałam mojego bloga, wyszło tak z brakiem dostępu do mojego komputera, jednak już wszystko mam i nadrabiam zaległości!

Zacznijmy więc od początku, skończyła się sesja, więc czas powrócić do Lidzbarka. Co prawda nie
na długo, lecz tydzień w rodzinnym mieście spędzam i tak od święta. Skoro już z Gdańska przeprowadziłam się na Warmię to i treningi też tutaj być musiały. Pogoda upalna, lecz po 10 km biegania po obrzeżach miasta nie było nic lepszego jak zanurzenie, chociaż nóg w naszym pobliskim jeziorze.
W sobotę nic innego jak zajęcia BBL, będąc w domu nigdy ich nie odpuszczam. Bywa ciężko ze wstawanie, bo akurat to łóżko przyciąga jak żadne inne, a kołdra wyjątkowo ogrzewa i otula, mimo wszystko chęć spotkania z lidzbarskimi biegaczami jest silniejsza, jednak w minioną sobotę było ich jak na lekarstwo. Czyżby Lidzbarczanie już wyjechali na urlop? :) Ja byłam i dobrze się bawiłam, mimo że już na początku padło hasło "płotki", czyli coś czego szczerze nie znoszę. Nie umiem, boje się, nie wiem, po prostu nie lubię i już. Ćwiczenia nie były skomplikowane i do wykonania chyba dla każdego, ale jakie by nie były, ja do płotków się nie przekonam. Poza tym było oczywiście bieganie, w końcu to zajęcia BIEGAM, bo lubię.
I tak na dwóch treningach wokół Lidzbarka i jednym na stadionie minął mój czas w rodzinnym mieście, w niedziele z samego rana musiałam wyjechać, aby o 12:30 stanąć na starcie II Ćwierćmataonu Szwajcarii Kaszubskiej w Przodkowie, ale o tym wydarzeniu już w następnym poście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz