12/03/2013

Z wizytą w TPK

Dzisiaj mamy wtorek, a ja jeszcze nie wspomniałam o niedzielnej wycieczce biegowej. A to dlatego, że tak mnie wymęczyła, iż na nic nie miałam siły. Ale od początku.
Z Michałem, Michałem i Piotrkiem jakiś czas temu umówiliśmy się na wspólne bieganie po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Panowie spotkali się na Oliwie i siłówkę zaczęli od wbiegnięcia na Pachołek, ja zaś dołączyłam w Sopocie. Umówiliśmy się na ok. 10:35 w okolicach Stadionu Leśnego, aby się nie spóźnić wyszłam z domu chwilę po 10, mimo że do miejsca przeznaczenia miałam niespełna 2 km. Po zameldowaniu się w wyznaczonej lokalizacji wykonałam telefon do brata i okazało się, że muszę chwilę poczekać. Wykonałam kilka ćwiczeń rozciągających i zatelefonował Michał, informując mnie, że są
dokładnie po drugiej stronie stadionu. Co to dla mnie oznaczało? Ogromny zbieg, 50 m płaskiego, wielgachny podbieg! Ufff, ale dostałam w kość, a to był dopiero przedsmak tego, co było jeszcze przed nami. Po dołączeniu do męskiej części drużyny dostałam kilka minut na ustabilizowanie oddechu i ruszyliśmy. Było super! Zrobiliśmy taki trening o jakim nie śniło się filozofom ;) Lataliśmy po TPK, panowie rozeznawali się w terenie, czytali mapę, pilnowali szlaków, wyznaczali drogę. Była prawdziwa przygoda. W pewnym momencie poczułam się, jakbym przeniosła się w inny wymiar, uczucie to spotęgował widok psiego zaprzęgu. Super sprawa. Gdzieś w lesie mimo deszczu, inna grupa bawiła się przy ognisku. My jednak mijaliśmy owe atrakcje i lecieliśmy dalej. Zaliczyliśmy sporo podbiegów i równie dużo zbiegów, które
dawały niesamowitą lekkość. Po dobiegnięciu do Oliwy ja i Michał skierowaliśmy się w stronę Przymorza, a drugi Michał z Piotrkiem polecieli jeszcze na Wrzeszcz. 15 km po lesie tak dało mi w kość, że po dotarciu do domu nie chciało mi się już nawet chodzić, wszystkie czynności wykonywałam już pozycji leżącej. ;) Ale trening tak mi się podobał, że mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz