11/19/2013
Hej ho! Witajcie z powrotem biegowe ścieżki !
Tydzień lenistwa i w końcu nadszedł czas na wciągnięcie biegowego stroju i zasznurowanie bliźniaków. Jeszcze wczoraj myślałam, że wyjdę na kilka spokojnych kilometrów, tak ok. 6 może 8, aby jedynie rozruszać zastygłe mięśnie. Plan nieco zmodyfikował mi brat, który na dzień dobry przywitał mnie informacją o wspólnym treningu. Czemu nie? Pomyślałam sobie. I tak po 50 minutach stałam już przy jednym z wejść na sopocką plażę, wypatrując brata. Gdy Michał doleciał do mnie, ruszyliśmy w stronę Gdyni. Po drodze dowiedziałam się, że nie biegniemy jedynie do końca Sopotu, aby tam zawrócić. Tym razem zahaczyliśmy o "za sopockich" sąsiadów. I były to prawdziwe przełaje! Właśnie tego mi trzeba było. Sporo podbiegów, przy których serce wariowało, a co za tym idzie, sporo z biegów, przy których ciało odpoczywało. A do tego drzewa przewrócone, więc również gimnastyki nie zabrakło. Nie gnaliśmy, raczej cały czas prowadziliśmy swobodną rozmowę, nie kontrolowałam nawet tempa, bo pierwszy raz od 21 miesięcy wyszłam na trening bez Garmina! Szczerze mówiąc czułam się tak swobodnie i tak lekko, że chyba częściej będę zostawiała mojego towarzysza albo chociaż będę zamykać go w kieszeni, co by na niego nie zerkać. Tak, więc dzisiejszy trening uważam za bardzo przyjemny, przelecieliśmy wspólnie ok.14 km (nie mogąc się zdecydować czy to ma być 6 czy 8 km, wybrałam i jedno i drugie). Radość z biegania ciągle jest :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz